W
poprzednią sobotę, 13 kwietnia, miał miejsce ślub mojego starszego brata.
Zostałam poproszona na tydzień przed ceremonią o załatwienie transportu dla przyszłego małżeństwa oraz
wykonanie dekoracji na owe auto. Jako że byłam świadkiem nie wypadało odmówić.
Jednak przyznam, że wymyślenie dekoracji i wynalezienie sposobu w jaki
należałoby je wykonać zabrało mi trochę czasu: za późno na zamawianie przez Internet,
a wypożyczalnie czy kwiaciarnie zdarłyby ze mnie niesamowicie. Kiedy zaś zapytałam co państwo młodzi by chcieli widzieć na masce swojego auta, ponieważ wiem, że ja i panna młoda mamy inne gusta, otrzymałam jakże pomocną i inspirującą odpowiedź: "Twoja inwencja". ^^' Sam ślub został
ogłoszony na miesiąc przed, więc nie byłam finansowo przygotowana na dodatkowe
wydatki takiego rzędu. Poza tym ślub był kameralny - bez pompy: z przyjęciem do późnych godzin wieczornych, a nie z weselem do białego rana. Mimo wątpliwości podjęłam się tego wyzwania. Swoją drogą
miałam na początku nadzieję, że moja praca do mnie wróci, ale brat (choć
sentymentalny nigdy nie był) tym razem poprosił mnie o to, bym zostawiła mu
moje poniższe wypociny na pamiątkę. A co, niech ma. Nie codziennie bierze się
ślub. :)
Tak szybko szyję, że aparat nie złapał ostrości. ;) |
Totalna
improwizacja w punktach:
1. Na
początek zmierzyłam maskę samochodu, przez którą miała przebiegać moja
dekoracja.
2. Muszę
przyznać, że aby znaleźć wszystkie akcesoria biegałam po kwiaciarniach cały
dzień. Na początku kupiłam białą organzę: miałam wziąć 4 metry, ale jako że cała
rolka miała ich 9, a cena różniła się tylko o 4 zł – wzięłam całość. Na
szczęście, bo szczerze powiedziawszy nie miałam pojęcia jaki będzie efekt, a i teraz
sądzę, że nawet 12 metrów wcale nie byłoby za dużo…
3. Następnie
wybrałam kwiaty – owszem, niektórzy nie lubią sztucznych na takie okazje. Jak
się ma zdolności florystyczne, to można i z żywymi się bawić. Ja wybrałam
sztuczne, bo w przeddzień jak i w dzień ślubu miałam wykłady, a na kilka godzin
po zwolnieniu się z części sobotnich zajęć dekorowałam klatkę schodową (samą siebie:
makijaż, włosy, strój – ogarniałam w 40 minut, zatem w biegu - dosłownie). Nie byłoby czasu na dopinanie
żywych kwiatów. Nie mogłam pozwolić sobie także na efekt nie do przewidzenia –
przecież totalnie improwizowałam.
4. Kolejnym
krokiem było znalezienie odpowiednich listków dekoracyjnych – również sztucznych.
5. Niemożliwe
stało się znalezienie przyssawek, które miałyby sprawić, że moja dekoracja
zostanie przytwierdzona do karoserii… Na szczęście Inochi wymyśliła sobie, że
zamiast tego można kupić zwykłe łazienkowe wieszaki na przyssawkach. Okazały się
one strzałem w dziesiątkę, ponieważ było mi je znacznie łatwiej przyszywać. Same
przyssawki sprawiłyby ogrom problemów.
6. Następnie
nabyłam dwa rodzaje tasiemek, aby stworzyć kokardki na klamki.
7. Ostatnim
krokiem było przekonanie się do balonów…
Na
początku zaznaczyłam sobie na podłodze wymiar maski samochodu. Następnie rozłożyłam
organzę i zaczęłam ją układać, planować gdzie powinny znajdować się kwiaty i po
ile gałązek z listkami dodać. Kolejnym posunięciem było doszycie przyssawek,
a to naprawdę było trudne. Potem pojedynczo doszywałam każdą gałązkę z
listkami, aby pokreślić biel materiału i kolor kwiatów. Same różyczki również nie były
łatwe do przyszycia, jako że na dole były bardzo twarde. Chciałam każdą część dekoracji
doszyć osobno i dokładnie, aby w razie porywów wiatru (a poza prędkością jaką
rozwijał samochód naprawdę w dzień ślubu wiało) nic nie odpadło. Potem pozostało
już tylko podszyć to co się nie układa i gotowe. Kokardki robiłam następnego
dnia i choć wyglądają niepozornie były z nimi problemy, ponieważ im drobniejsza
rzecz tym więcej precyzji wymaga.
Czas
pracy: od 22:00 do 2:00, od 3:00 do 5:00 i od 13:00 do 16:00.
Szkody:
Bajzel na kółkach dookoła, pokłute palce, kolana i… język.
________________________________
Prześliczna dekoracja, jestem pod ogromnym wrażeniem, zapewne państwo młodzi byli zadowoleni....:)
OdpowiedzUsuńPanna młoda była tak zaaferowana, że zobaczyła chyba wszystko dopiero na fotografiach. :) Ale fakt, podobało im się. :)
UsuńPodziwiam! Sama bym pewnie czegoś takiego nigdy nie zrobiła z moim talentem... :D
OdpowiedzUsuńNigdy nie mów nigdy. Czasem jak trzeba to człowiek znajduje w sobie takie umiejętności. :)
UsuńAle rewelacyjne... tak czytałam jak to robiłaś, i doszłam do wniosku - że dziękować - mnie nikt o takie coś nie poprosi. Booo przyznać się muszę, w życiu bym takiego cuda nie zrobiła. Skoro Ci zaufali, to wyczuli twoją smykałkę artystyczną :D
OdpowiedzUsuńWiesz, oni mnie poprosili o dosłownie "wstążkę i balona". :D Ale to by było za mało. A jak się dowiedziałam jakie ceny są w kwiaciarniach i wypożyczalniach, to podziękowałam. Postanowiłam, że sama coś wymyślę. :)
UsuńŁadnie Ci to wyszło. Osobiście sama bym pewnie nie umiała tak zaimprowizisać. Pewnie dlatego nigdy mnie o coś takiego nie proszą.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja niekoniecznie wykazywałam takie "umiejętności". Raczej z takimi prośbami kierowano się do mojej mamy, bo ona to mi nawet ubrania i stroje na przedstawienia szyła (raz jak uszyła spódniczkę, to wszystkie dziewczyny mi jej zazdrościły, bo miała śliczną aplikację i była mega modna), choć nigdy szyć się nie uczyła. Jakby nie było - państwo młodzi nie prosili mnie o szycie, tylko o udekorowanie, ale same kokardki i balony to było dla mnie za mało. Jak już się za coś biorę, to chcę żeby było chociaż w miarę ładnie i porządnie. :)
Usuńszalone doświadczenie!całość prezentowała się pięknie więc pewnie byłaś z siebie dumna, a młodzi byli zachwyceni dekoracją!mam nadzieją że tak było! haha:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Trochę szalone na pewno. :) Dumna może nie - raczej zdenerwowana - czym im się spodoba ostatecznie, bo choć oglądali wcześniej na wykonanych przeze mnie zdjęciach, to nie widzieli na żywo. A ja sama nie zrobiłam próby na karoserii i do końca nie byłam pewna czy nie pogubimy tego po drodze. Ale wszystko się dobrze trzymało. Jak brat (pan młody) chciał wziąć na pamiątkę, to znaczy, że chyba dobrze wyszło.
Usuńwyszło pięknie...nie dziwi mnie więc fakt że zostało przygarnięte na pamiątkę:)
UsuńŚwietnie Ci to wyszło, masz głowę pełna pomysłów ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie. :)
UsuńŚlicznie Ci to wyszło! Namęczyłaś się, ale czego się nie robi dla rodzeństwa :D Mój brat niedługo też wdziewa obrączkę, mam jeszcze niecałe 2 msce żeby wbić się w sukienkę ;)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej wiesz o wszystkim na trochę czasu przed. :) Ja dowiedziałam się o ślubie ma miesiąc przed, o tym, że mam być świadkiem na trzy tygodnie przed, o załatwianiu samochodu przeze mnie na dwa tygodnie przed i o tym, że jednak mam go udekorować na tydzień przed. :D O tym, że będę dekorować też klatkę schodową dowiedziałam się w piątek wieczorem (czyli na dzień przed), bo miał to robić ktoś inny. ;) Taki urok rodzinnych uroczystości. A ja nie potrafię najbliższym odmawiać w takich sytuacjach. :) Ale się odegram kiedyś, a co. ;)
Usuńjest prześliczna ! ale talent :) ja to nawet bym się za to nie zabrała ,bo i tak wszystko zaczęło by mi lecieć z rąk ! :)
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam wyżej - czasem jak się musi, to się znajduje pokłady "talentu". ;) Ja tego również nigdy wcześniej nie robiłam.
UsuńŚwietny efekt! :D
OdpowiedzUsuńNiezła improwizacja, ważne że się udało. :D
-------------
Wydaje mi się, że takie spotkania są korzystne i rzeczywiście można z nich coś wynieść, właśnie kiedy przeprowadza je kogoś kto uczył się modulowania głosu.. Zgadzam się, nie każdy się do tego nadaje. :D Kiedyś trzeba będzie się wybrać i przekonać się na samym sobie.:P
Przez to zestresowali mnie tym ślubem. :D Przyda się relaksacja. :D
UsuńTylko, że w takich momentach nie ma czasu na ćwiczenia relaksacyjne. :D Najlepsze jest to zdjęcie, na którym "tak szybko szyjesz, że zdjęcie nie złapało ostrości" :D
Usuńyyy.. Znaczy aparat :D
Usuńpod presją czasu dowiadujemy się co tak na prawdę potrafimy ;) b. ładne ozdoby!
OdpowiedzUsuńMasz rację. Adrenalina chyba dodała mi kopa. ;)
Usuństresik musiał być ;D
Usuńładne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńjej! Ślicznie Ci to wyszło :)
OdpowiedzUsuńAch, improwizacje nie są takie złe, a nawet według mnie bardziej motywujące do działania. ^^
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie Ci to wyszło :>
Świetna ta improwizacja!
OdpowiedzUsuńJak to ładnie wyszło! :)
OdpowiedzUsuńTe branie sie za siebie coś ciężko mi idzie. :(
OdpowiedzUsuńDekoracja wyszła Ci cudnie, sama bym taką nie pogardziła na swoim ślubie. :D
Oj, powolutku, powolutku i na pewno się kiedyś uda. Cierpliwości dla samej siebie. :)
UsuńDziękuję. :*
Jak na improwizację wyszła ci bardzo ładna ozdoba. Ciekawe jak by wyglądała, gdybyś miała o wiele więcej czasu na jej zrobienie :)
OdpowiedzUsuńPewnie byłaby obszerniejsza i nieco bogatsza, bo dokupiłabym więcej materiału i na dzień dzisiejszy dodałabym nieco drobniejszych kwiatuszków do tych dużych. :) Ale właśnie nie było czasu.
Usuńno to się postarałaś!
OdpowiedzUsuńpięknie wyszło
Improwizacja jest najlepsza na świecie !
OdpowiedzUsuńTak więc ja też muszę się nauczyć bawić bez alkoholu, bo za dobrze nie wyjdę na tym.
OdpowiedzUsuńMoja mama też kiedyś szyła, ale teraz przestała bo jej się maszyna popsuła i tak od jakichś 10 lat nie ma kto jej naprawić.
Wiesz, można się nauczyć, ale trzeba pewnie chcieć. Zasadniczo znam osoby, które nie potrafią bez alkoholu, bo przecież wyjść na trzeźwo na parkiet to dla nich wstyd. Trzeba dodać sobie odwagi. :) Albo impreza bez alkoholu to nie impreza. :)
UsuńMoja mama szyła ręcznie. :) Na maszynie tylko tę spódniczkę przejechała, o której Ci pisałam.
Dla mnie imprezy bez alkoholu istnieją, ale abym tylko nie tańczyła. Mam tak wielki opór przed tańcem na trzeźwo, że to jakaś masakra jest!
OdpowiedzUsuńDla mnie zatem jak się nie lubi tańczyć to w zasadzie po co iść na jedynie taneczną imprezę. :)
UsuńUuuu to faktycznie ślub niespodzianka ;) moi na szczęście trąbią o nim od roku, w grudniu wybrali czerwiec a jakiś czas temu dokładną datę :)
OdpowiedzUsuńJasne, że się odegrasz :D
Podziwiam Cię i dekorację. Teraz zazwyczaj robią to kwiaciarnie lub inne wyspecjalizowanie firmy. Lubię takie delikatne eleganckie dekoracje.
OdpowiedzUsuńMłodej Parze wszystkiego dobrego na Nowej Drodze Życia.
Dziękuję serdecznie: za miłe słowa i życzenia. :)
UsuńDla towarzystwa czasami warto ;)
OdpowiedzUsuńNo to na każdą imprezę idzie się dla towarzystwa. :) Dla mnie te typowo taneczne są zaś za głośne, aby się integrować. ;)
UsuńWarte zachodu! Przepięknie się prezentuje na aucie :)
OdpowiedzUsuńNo, to jak będę brała ślub za sto lat, to specjalistkę od dekoracji już mam ;)
OdpowiedzUsuńPolecam się. ;)
UsuńPięknie Ci to wyszło, zazdroszczę talentu :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, choć tutaj to raczej nie talent, a presja czasu oraz przypadek. ;)
UsuńKurczę, jestem pod wrażeniem... gratulacje :) I ten pośpiech.
OdpowiedzUsuńA improwizacja to całkiem dobra rada w dzisiejszym świecie :D
Dziękuję. :)
UsuńSzkoda, że Twój kawałek sieci nie jest dla mnie udostępniony.
wow, ale zasuwałaś z tym szyciem :D super to wszystko wyszło, uwielbiam improwizować! szczęścia dla brata i szwagierki ;)
OdpowiedzUsuńNooo... Robota paliła się w rękach. :
UsuńDziękuję. ;)
Świetnie to wymyśliłaś :)
OdpowiedzUsuńPotrzeba matką wynalazków. ;)
UsuńNo, minął tydzień a ja jeszcze nie zrobiłam żadnego zadania od pani psycholog... :(
OdpowiedzUsuńwykonanie naprawdę świetne ! jak na tak krótki czas to praca nieziemska ! ja zastanawiam się miesiącami i tygodniami co by komuś kupić , dać czy cokolwiek . .
OdpowiedzUsuńno a wgl to szczęścia dla pary młodej : )
Dziękuję w imieniu swoim oraz Młodych. :)
Usuń