czwartek, 18 kwietnia 2013

Improwizacja

W poprzednią sobotę, 13 kwietnia, miał miejsce ślub mojego starszego brata. Zostałam poproszona na tydzień przed ceremonią o załatwienie transportu dla przyszłego małżeństwa oraz wykonanie dekoracji na owe auto. Jako że byłam świadkiem nie wypadało odmówić. Jednak przyznam, że wymyślenie dekoracji i wynalezienie sposobu w jaki należałoby je wykonać zabrało mi trochę czasu: za późno na zamawianie przez Internet, a wypożyczalnie czy kwiaciarnie zdarłyby ze mnie niesamowicie. Kiedy zaś zapytałam co państwo młodzi by chcieli widzieć na masce swojego auta, ponieważ wiem, że ja i panna młoda mamy inne gusta, otrzymałam jakże pomocną i inspirującą odpowiedź: "Twoja inwencja". ^^' Sam ślub został ogłoszony na miesiąc przed, więc nie byłam finansowo przygotowana na dodatkowe wydatki takiego rzędu. Poza tym ślub był kameralny - bez pompy: z przyjęciem do późnych godzin wieczornych, a nie z weselem do białego rana. Mimo wątpliwości podjęłam się tego wyzwania. Swoją drogą miałam na początku nadzieję, że moja praca do mnie wróci, ale brat (choć sentymentalny nigdy nie był) tym razem poprosił mnie o to, bym zostawiła mu moje poniższe wypociny na pamiątkę. A co, niech ma. Nie codziennie bierze się ślub. :)

Tak szybko szyję, że aparat nie złapał ostrości. ;)

Totalna improwizacja w punktach:

1. Na początek zmierzyłam maskę samochodu, przez którą miała przebiegać moja dekoracja.

2. Muszę przyznać, że aby znaleźć wszystkie akcesoria biegałam po kwiaciarniach cały dzień. Na początku kupiłam białą organzę: miałam wziąć 4 metry, ale jako że cała rolka miała ich 9, a cena różniła się tylko o 4 zł – wzięłam całość. Na szczęście, bo szczerze powiedziawszy nie miałam pojęcia jaki będzie efekt, a i teraz sądzę, że nawet 12 metrów wcale nie byłoby za dużo…


3. Następnie wybrałam kwiaty – owszem, niektórzy nie lubią sztucznych na takie okazje. Jak się ma zdolności florystyczne, to można i z żywymi się bawić. Ja wybrałam sztuczne, bo w przeddzień jak i w dzień ślubu miałam wykłady, a na kilka godzin po zwolnieniu się z części sobotnich zajęć dekorowałam klatkę schodową (samą siebie: makijaż, włosy, strój – ogarniałam w 40 minut, zatem w biegu - dosłownie). Nie byłoby czasu na dopinanie żywych kwiatów. Nie mogłam pozwolić sobie także na efekt nie do przewidzenia – przecież totalnie improwizowałam.


4. Kolejnym krokiem było znalezienie odpowiednich listków dekoracyjnych – również sztucznych.


5. Niemożliwe stało się znalezienie przyssawek, które miałyby sprawić, że moja dekoracja zostanie przytwierdzona do karoserii… Na szczęście Inochi wymyśliła sobie, że zamiast tego można kupić zwykłe łazienkowe wieszaki na przyssawkach. Okazały się one strzałem w dziesiątkę, ponieważ było mi je znacznie łatwiej przyszywać. Same przyssawki sprawiłyby ogrom problemów.

6. Następnie nabyłam dwa rodzaje tasiemek, aby stworzyć kokardki na klamki.

7. Ostatnim krokiem było przekonanie się do balonów…

Na początku zaznaczyłam sobie na podłodze wymiar maski samochodu. Następnie rozłożyłam organzę i zaczęłam ją układać, planować gdzie powinny znajdować się kwiaty i po ile gałązek z listkami dodać. Kolejnym posunięciem było doszycie przyssawek, a to naprawdę było trudne. Potem pojedynczo doszywałam każdą gałązkę z listkami, aby pokreślić biel materiału i kolor kwiatów. Same różyczki również nie były łatwe do przyszycia, jako że na dole były bardzo twarde. Chciałam każdą część dekoracji doszyć osobno i dokładnie, aby w razie porywów wiatru (a poza prędkością jaką rozwijał samochód naprawdę w dzień ślubu wiało) nic nie odpadło. Potem pozostało już tylko podszyć to co się nie układa i gotowe. Kokardki robiłam następnego dnia i choć wyglądają niepozornie były z nimi problemy, ponieważ im drobniejsza rzecz tym więcej precyzji wymaga.

Czas pracy: od 22:00 do 2:00, od 3:00 do 5:00 i od 13:00 do 16:00.

Szkody: Bajzel na kółkach dookoła, pokłute palce, kolana i… język.

Efekt: 



________________________________

Improwizuj!

58 komentarzy:

  1. Prześliczna dekoracja, jestem pod ogromnym wrażeniem, zapewne państwo młodzi byli zadowoleni....:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panna młoda była tak zaaferowana, że zobaczyła chyba wszystko dopiero na fotografiach. :) Ale fakt, podobało im się. :)

      Usuń
  2. Podziwiam! Sama bym pewnie czegoś takiego nigdy nie zrobiła z moim talentem... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie mów nigdy. Czasem jak trzeba to człowiek znajduje w sobie takie umiejętności. :)

      Usuń
  3. Ale rewelacyjne... tak czytałam jak to robiłaś, i doszłam do wniosku - że dziękować - mnie nikt o takie coś nie poprosi. Booo przyznać się muszę, w życiu bym takiego cuda nie zrobiła. Skoro Ci zaufali, to wyczuli twoją smykałkę artystyczną :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, oni mnie poprosili o dosłownie "wstążkę i balona". :D Ale to by było za mało. A jak się dowiedziałam jakie ceny są w kwiaciarniach i wypożyczalniach, to podziękowałam. Postanowiłam, że sama coś wymyślę. :)

      Usuń
  4. Ładnie Ci to wyszło. Osobiście sama bym pewnie nie umiała tak zaimprowizisać. Pewnie dlatego nigdy mnie o coś takiego nie proszą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja niekoniecznie wykazywałam takie "umiejętności". Raczej z takimi prośbami kierowano się do mojej mamy, bo ona to mi nawet ubrania i stroje na przedstawienia szyła (raz jak uszyła spódniczkę, to wszystkie dziewczyny mi jej zazdrościły, bo miała śliczną aplikację i była mega modna), choć nigdy szyć się nie uczyła. Jakby nie było - państwo młodzi nie prosili mnie o szycie, tylko o udekorowanie, ale same kokardki i balony to było dla mnie za mało. Jak już się za coś biorę, to chcę żeby było chociaż w miarę ładnie i porządnie. :)

      Usuń
  5. szalone doświadczenie!całość prezentowała się pięknie więc pewnie byłaś z siebie dumna, a młodzi byli zachwyceni dekoracją!mam nadzieją że tak było! haha:)
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę szalone na pewno. :) Dumna może nie - raczej zdenerwowana - czym im się spodoba ostatecznie, bo choć oglądali wcześniej na wykonanych przeze mnie zdjęciach, to nie widzieli na żywo. A ja sama nie zrobiłam próby na karoserii i do końca nie byłam pewna czy nie pogubimy tego po drodze. Ale wszystko się dobrze trzymało. Jak brat (pan młody) chciał wziąć na pamiątkę, to znaczy, że chyba dobrze wyszło.

      Usuń
    2. wyszło pięknie...nie dziwi mnie więc fakt że zostało przygarnięte na pamiątkę:)

      Usuń
  6. Świetnie Ci to wyszło, masz głowę pełna pomysłów ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ślicznie Ci to wyszło! Namęczyłaś się, ale czego się nie robi dla rodzeństwa :D Mój brat niedługo też wdziewa obrączkę, mam jeszcze niecałe 2 msce żeby wbić się w sukienkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej wiesz o wszystkim na trochę czasu przed. :) Ja dowiedziałam się o ślubie ma miesiąc przed, o tym, że mam być świadkiem na trzy tygodnie przed, o załatwianiu samochodu przeze mnie na dwa tygodnie przed i o tym, że jednak mam go udekorować na tydzień przed. :D O tym, że będę dekorować też klatkę schodową dowiedziałam się w piątek wieczorem (czyli na dzień przed), bo miał to robić ktoś inny. ;) Taki urok rodzinnych uroczystości. A ja nie potrafię najbliższym odmawiać w takich sytuacjach. :) Ale się odegram kiedyś, a co. ;)

      Usuń
  8. jest prześliczna ! ale talent :) ja to nawet bym się za to nie zabrała ,bo i tak wszystko zaczęło by mi lecieć z rąk ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam wyżej - czasem jak się musi, to się znajduje pokłady "talentu". ;) Ja tego również nigdy wcześniej nie robiłam.

      Usuń
  9. Świetny efekt! :D
    Niezła improwizacja, ważne że się udało. :D
    -------------
    Wydaje mi się, że takie spotkania są korzystne i rzeczywiście można z nich coś wynieść, właśnie kiedy przeprowadza je kogoś kto uczył się modulowania głosu.. Zgadzam się, nie każdy się do tego nadaje. :D Kiedyś trzeba będzie się wybrać i przekonać się na samym sobie.:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez to zestresowali mnie tym ślubem. :D Przyda się relaksacja. :D

      Usuń
    2. Tylko, że w takich momentach nie ma czasu na ćwiczenia relaksacyjne. :D Najlepsze jest to zdjęcie, na którym "tak szybko szyjesz, że zdjęcie nie złapało ostrości" :D

      Usuń
    3. yyy.. Znaczy aparat :D

      Usuń
  10. pod presją czasu dowiadujemy się co tak na prawdę potrafimy ;) b. ładne ozdoby!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Adrenalina chyba dodała mi kopa. ;)

      Usuń
    2. stresik musiał być ;D

      Usuń
  11. jej! Ślicznie Ci to wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach, improwizacje nie są takie złe, a nawet według mnie bardziej motywujące do działania. ^^
    Bardzo ładnie Ci to wyszło :>

    OdpowiedzUsuń
  13. Te branie sie za siebie coś ciężko mi idzie. :(
    Dekoracja wyszła Ci cudnie, sama bym taką nie pogardziła na swoim ślubie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, powolutku, powolutku i na pewno się kiedyś uda. Cierpliwości dla samej siebie. :)
      Dziękuję. :*

      Usuń
  14. Jak na improwizację wyszła ci bardzo ładna ozdoba. Ciekawe jak by wyglądała, gdybyś miała o wiele więcej czasu na jej zrobienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie byłaby obszerniejsza i nieco bogatsza, bo dokupiłabym więcej materiału i na dzień dzisiejszy dodałabym nieco drobniejszych kwiatuszków do tych dużych. :) Ale właśnie nie było czasu.

      Usuń
  15. no to się postarałaś!
    pięknie wyszło

    OdpowiedzUsuń
  16. Improwizacja jest najlepsza na świecie !

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak więc ja też muszę się nauczyć bawić bez alkoholu, bo za dobrze nie wyjdę na tym.
    Moja mama też kiedyś szyła, ale teraz przestała bo jej się maszyna popsuła i tak od jakichś 10 lat nie ma kto jej naprawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, można się nauczyć, ale trzeba pewnie chcieć. Zasadniczo znam osoby, które nie potrafią bez alkoholu, bo przecież wyjść na trzeźwo na parkiet to dla nich wstyd. Trzeba dodać sobie odwagi. :) Albo impreza bez alkoholu to nie impreza. :)
      Moja mama szyła ręcznie. :) Na maszynie tylko tę spódniczkę przejechała, o której Ci pisałam.

      Usuń
  18. Dla mnie imprezy bez alkoholu istnieją, ale abym tylko nie tańczyła. Mam tak wielki opór przed tańcem na trzeźwo, że to jakaś masakra jest!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie zatem jak się nie lubi tańczyć to w zasadzie po co iść na jedynie taneczną imprezę. :)

      Usuń
  19. Uuuu to faktycznie ślub niespodzianka ;) moi na szczęście trąbią o nim od roku, w grudniu wybrali czerwiec a jakiś czas temu dokładną datę :)
    Jasne, że się odegrasz :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Podziwiam Cię i dekorację. Teraz zazwyczaj robią to kwiaciarnie lub inne wyspecjalizowanie firmy. Lubię takie delikatne eleganckie dekoracje.
    Młodej Parze wszystkiego dobrego na Nowej Drodze Życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie: za miłe słowa i życzenia. :)

      Usuń
  21. Dla towarzystwa czasami warto ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to na każdą imprezę idzie się dla towarzystwa. :) Dla mnie te typowo taneczne są zaś za głośne, aby się integrować. ;)

      Usuń
  22. Warte zachodu! Przepięknie się prezentuje na aucie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. No, to jak będę brała ślub za sto lat, to specjalistkę od dekoracji już mam ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Pięknie Ci to wyszło, zazdroszczę talentu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, choć tutaj to raczej nie talent, a presja czasu oraz przypadek. ;)

      Usuń
  25. Kurczę, jestem pod wrażeniem... gratulacje :) I ten pośpiech.
    A improwizacja to całkiem dobra rada w dzisiejszym świecie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      Szkoda, że Twój kawałek sieci nie jest dla mnie udostępniony.

      Usuń
  26. wow, ale zasuwałaś z tym szyciem :D super to wszystko wyszło, uwielbiam improwizować! szczęścia dla brata i szwagierki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo... Robota paliła się w rękach. :
      Dziękuję. ;)

      Usuń
  27. No, minął tydzień a ja jeszcze nie zrobiłam żadnego zadania od pani psycholog... :(

    OdpowiedzUsuń
  28. wykonanie naprawdę świetne ! jak na tak krótki czas to praca nieziemska ! ja zastanawiam się miesiącami i tygodniami co by komuś kupić , dać czy cokolwiek . .
    no a wgl to szczęścia dla pary młodej : )

    OdpowiedzUsuń