niedziela, 3 marca 2013

Epidemia anoreksji...

Która z nas nie usłyszała "przestań, bo wpadniesz w anoreksję", kiedy wreszcie trochę schudła i zaczęła zmierzać do swojego celu, którym było dla jednej 62 kg, dla drugiej 55 kg, czy tak jak dla mnie – 48 kg. Cholera, przestańcie wmawiać każdej dziewczynie, że skoro się odchudza, to ma problemy psychiczne. Dziś bardzo trudno przetłumaczyć ludziom, że nie każda odchudzająca się kobieta robi to dlatego, że mamy taki, a nie inny kanon piękna i że chce zostać porcelanowym motylkiem. Czasem zastanawiam się gdzie ludzie mają mózgi. Przytoczę moją ostatnią rozmowę z koleżankami z roku:
-Gosiu, odchudzasz się jeszcze?
-Tak – odpowiada Małgosia.
-Ile jeszcze chcesz schudnąć? – zapytałam, bo doskonale rozumiem stan, w którym koleżanka się znajduje.
-Jeszcze dwa kilogramy – mówi Gosia, na co odpowiadam z uśmiechem:
-Już nie dużo, ale trzymam kciuki, bo czasem te ostatnie są najtrudniejsze do zgubienia – na co Gosia potakuje.
W tym momencie odzywa się przysłuchująca się nam trzecia osoba:
-Gośka, a z czego ty się chcesz odchudzasz!? – te słowa działają na mnie jak płachta na byka.
-Z tego, co JEJ przeszkadza – odpowiadam za Gosię, na co ona kiwa głową. – Nie czepiaj się jej. To ona ma się dobrze czuć we własnym ciele. Przecież nie jest patykiem. Po cholerę dyktować jej jak ma żyć?
-Trzeba zwracać uwagę, bo może wpaść w anoreksję! – oponuje życzliwa koleżanka.
-Nie sugeruj zdrowej dziewczynie, że ma problemy psychiczne tylko dlatego, że chce schudnąć dwa, pięć albo dziesięć kilogramów – tu nastaje konsternacja ze strony „Życzliwej”.
Gosia to radosna, wesoła i optymistycznie nastawiona do świata dziewczyna. Trzeba być idiotą, żeby zasugerować, że tak pewna siebie i silna kobieta może popaść w anoreksję… z powodu dwóch kilogramów. Czy moda na sugerowanie anoreksji każdej kobiecie tylko dlatego, że chce o siebie zadbać nigdy się nie skończy? Szlag mnie trafia kiedy słyszę to od innych osób. Pamiętam kiedy mówiono o mojej przyjaciółce i o mnie, że niby wyglądamy dobrze, ładnie, że nam nasze kilogramy pasują, a kiedy nagle schudłam dziesięć, Ola zaś pozbyła się chyba szesnastu, nagle te same osoby zaczęły mówić, że teraz wyglądamy korzystniej i że dobrze się stało, iż się ZA SIEBIE WZIĘŁYŚMY. TE SAME OSOBY. No i pojawiły się też owe Życzliwe: kiedy już doszłyśmy, ja do 48 kg, Ola do 46 kg miały miejsce komentarze innych: „Ola, jedz coś!”, „Ewa, Ty coś jesz w ogóle?”. Nie, do cholery. Żywimy się powietrzem. Żadna z nas nie miała niedowagi, jadała normalnie. Oli ostatecznie nie podobała się jej waga i przybrała chyba pięć kilogramów. Schudłyśmy mając po około 17 lat. Do dziś (czyli już ponad pięć lat) utrzymujemy ten stan. Teraz wiem o co chodzi. Zazdrość, że nam się udało… Jeśli macie w zwyczaju martwić się na zapas sugerując anoreksję, muszę Wam powiedzieć, że naprawdę obrażacie tym większość zdrowych psychicznie kobiet.

17 komentarzy:

  1. mądre słowa , bardzo mądre !

    dawno tu nie byłam , muszę nadrobić zaległości <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Osoby cierpiące na jadłowstręt psychiczny, to nie osoby, które się odchudzają tylko osoby nie mogące jeść, w ogóle przyswajać pokarmu. Wszystko gdzieś się zaczyna, ale odchudzanie potocznie jest zakorzenione jako skrajność, która wymknie nam się spod kontroli. Czy każdy kierowca siadający za kółko chce powodować wypadki i rozjeżdżać przechodniów? Drugą rzeczą jest - tak jak wspomniałaś - niechęć do oglądania pozytywnych efektów u innych osób. Nie ma to jak słowa wsparcia od znajomych ;) Fajnie, że byłaś ustami koleżanki i ucięłaś jałowe dywagacje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasadniczo koleżanka adwokata nie potrzebuje, ale bywa zbyt grzeczna... ^.^ Postanowiłam wyręczyć.

      Usuń
  3. Też raz użyłam tych słów ale to było konieczne bo moja przyjaciółka mimo swoich 48 kg twierdziła że jest tłusta. A wierz mi jak stała bokiem spokonie mogłaby schowć za gałązką. Robiła się wręcz przeźroczysta. Kilka razy jej chłopak zwrócił mi uwagę (bo ja mam trochę okrąglejsze kształty) i głupio dogryzał, ale chyba w koncu sam zauważył, że za bardzo kości jej odstają i miewa omdlenia.
    Na szczęście już jest dobrze..
    Domyślam się jakie to 'gadanie' jest denerwujące...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie twierdzę, że nie trzeba zwracać uwagi osobom, które naprawdę posiadają problem. Cieszę się, że z Twoją koleżanką jest już lepiej. Ale Gosia wcale nie jest chuda, ot normalna kobieta i zresztą - jada nawet przy nas na przerwach, zatem nie ma się o co martwić. Wkurza mnie tylko wkładanie ludzi do jednego worka i wyłącznie swojego mózgu, bo taki tekst nie jest żadnym argumentem nawet dla potencjalnego anorektyka.

      Usuń
  4. dokładnie ;D Ja chciałabym troszkę schudnąć , ale mi się nie chcę :<

    OdpowiedzUsuń
  5. mnie sie to nie dotyczy ( ! ) , ale wspólczuje dziewczyna ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co dokładnie Cię nie dotyczy i którym dziewczynom współczujesz? :D

      Usuń
    2. odchudzanie : )
      tym które mają jednak tą anoreksję ..

      Usuń
    3. No tak, ale post jest zupełnie o czym innym. ^^'

      Usuń
  6. Czyli przede mną jeszcze długa droga, skoro wciąż nikt się o mnie nie martwi ;)
    Z jednej strony, zgadzam się z Tobą: dwa, trzy czy nawet dziesięć kilo w dół nie musi prowadzić do anoreksji - wszystko jest kwestią względną i zależy tak od stanu aktualnego, jak i od zapatrywać na stan przyszły. Z drugiej strony, czasem nie mogę powstrzymać się od popukania się w głowę, kiedy widzę szczupłą dziewczynę mającą ochotę zostać wieszakiem. Choć chyba źle się wyraziłam: nie szczupłą, a chudą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, rozumiem sytuację. Uważam, że warto działać, kiedy problem istnieje, ale nie rozumiem tego generalizowania, kiedy naprawdę nie ma żadnych symptomów. Jeśli już chodzi o taki tekst to niczego by on nie zmienił nawet, gdyby faktycznie Gosia miała potencjał anorektyczki. Wtedy taki rodzaj protekcjonalnego zachowania na niewiele by się zdał. Przynajmniej tak uważam.

      Usuń
    2. A owszem, faktycznej anorektyczce pustymi frazesami się nie pomoże, a zaszkodzić można łatwo.

      Usuń
  7. Mnie szczerze mówiąc, takie teksty o anoreksji nie ruszają (bo mnie nie dotyczą). Najbardziej rusza mnie jak (w sumie moja znajoma) chudzielec jakich mało, ciągle biadoli jaka to ona gruba jest. Nie wiem czy jej chodzi o to, aby ją komplementować i mówić że nie jest (nawiasem mówiąc, ostatnio na facebook'u pytała o sposoby na zdrowe przybranie na wadze) gruba, że ma piękną figurę (osoboiście ten jej wystający szkielet mi się nie podoba) i zależy jej na tym, aby ją komplementować czy co. Ale ja już nie reaguję na jej teksty. A anoreksji nie ma na pewno, bo je normalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, są tacy ludzie, którzy faktycznie potrzebują takiej aprobaty i uważają, że to jest sposób na jej uzyskanie. Jednak w takim razie należy im powiedzieć co się o nich myśli. Ja miałam taką koleżankę, która za to cały czas nawijała o swoich problemach, żeby jej współczuć. Powiedziałam jej, że mnie to przytłacza, i owszem, mogę jej pomóc, ale nie kiedy ona coś opowiada, pyta o radę, ja jej doradzam, a ona na to "nie, to nie będzie dobry pomysł", "nie, to się nie uda", "nie, to za trudne", "nie, ja nie umiem". To wypad do psychologa, a nie uprzykrzać życie koleżankom. ;) Podziałało.

      Usuń
  8. Uhhh, na mnie też jak płachta na byka działają słowa typu "A z czego chcesz się odchudzać?" albo właśnie "Do twarzy Ci jak jesteś taka przytyta" -.-'
    A moje "Chcę schudnąć bo nie czuję się dobrze w swoim własnym ciele, czuję się ociężała" kwitowane "Głupoty gadasz" irytują mnie chyba najbardziej.
    Zwłaszcza, że przez zimę sporo przytyłam, nie ma to jak zajadanie stresów, i właśnie staram się zrzucić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli doskonale rozumiesz ten ból. Życzę powodzenia w osiąganiu wagi, która Cię usatysfakcjonuje.

      Usuń