|
Można czasem usiąść na krawędzi świata |
Poprzedni
tydzień minął na zdobywaniu referencji. Zawsze obiecuję sobie, że będę to robić
na bieżąco, a i tak ostatecznie zapominam. Tak czy owak – wysłane, oby się
przydały… W sobotę wzięłam udział w moim pierwszym naukowym sympozjum. To
oznacza, że publikacja tuż tuż. Mam nadzieję dotknąć okładki jeszcze przed
nowym rokiem akademickim - trzymam za to kciuki. Udało mi się zaliczyć w jednym
semestrze wszystkie praktyki studenckie, a co za tym idzie przyszły rok będzie
niemal bezstresowy – zostanie tylko pisanie pracy magisterskiej. Temat znów mam
przyjemny, tak jak w przypadku licencjatu, zatem będzie ciekawie. W niedzielę
dostałam pierwszego kwiatka będąc w roli wychowawcy klasy – dwoje dzieci
zaprosiło mnie na mszę komunijną. Poza tym przebrnęłam przez pierwszy klasowy
Dzień Matki, podczas którego okazało się, że do mojej klasy chodzi chłopiec, z którego
bratem chodziłam do klasy w gimnazjum. Mama już zapowiedziała, że na następne
zebranie przyśle właśnie jego. :) Dzieje się dużo. Za chwilę uciekam do fitness
clubu, bo mam godzinkę zajęć, a co u Was?
|
Ten spacer z O. nie zapowiadał tak ciekawego efektu na zdjęciach |
I jak poszło na sympozjum? ;) A efekt na zdjęciu - siedzisz przy wodzie? ;)
OdpowiedzUsuńPoszło bardzo dobrze. :)
UsuńWłaśnie tak.
A cóż za temat masz? :) Super te zdjęcia wyszły! ;D
OdpowiedzUsuńTechnologia w kształtowaniu więzi rodzinnych. :)
UsuńA tak jaśniej? :)
UsuńJaśniej będzie jak się zacznie pisać. Nie da się odpowiednio streścić czegoś co będzie liczyło pewnie ponad sto stron. Ale póki co mam na myśli to w jaki sposób telefony, komputery, Internet, multimedialna rozrywka itp. mogą wpływać na relacje rodzinne.
UsuńTyle to się domyśliłam ;P Ale w sumie... faktycznie trudno jest to streścić. Nie pomyślałam o tym.
UsuńTrzymam kciuki za piątkowe zajęcia kulinarne! Czy dobrze wywnioskowałam, że to jakiś konkurs? Jeśli tak,życzę pierwszego miejsca! Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie wiem na jakiej zasadzie całość będzie oceniana, bo nie dość, że trzeba wykonać jakieś jedzonko, to dodatkowo dzieciaki muszą być ubrane w kolory narodowe danego kraju. Konkurencję nazwano szkolnym masterchefem, będzie jury, zatem muszą być i zwycięzcy. :)
UsuńLepiej żeby działo się dużo niż w ogóle;)
OdpowiedzUsuńPrawda, ale ja czasem na przestój też nie narzekam. :)
UsuńTakie przypadki, jak ten który opisałaś zawsze są ciekawe :D Niby kurde tyle lat i nagle okazuje sie, że uczy się brata znajomego :D
OdpowiedzUsuńFaktycznie wygląda jak na szczycie świata :D
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia - faktycznie jak z krawędzi świata :)
OdpowiedzUsuńI fantastycznie jest dotknąć książki z sobą w środku: ja dostałam w zeszłym tygodniu album z dwoma moimi zdjęciami. Życzę Ci z całego serca, by Twoja publikacja się pojawiła!