Zawsze "cierpiałam" na brak koleżanek – nawet jako dziecko (w cudzysłowie, bo nie było
mi jakoś szczególnie przykro). Zasadniczo miałam więcej kolegów z racji tego,
że częściej spędzałam czas z bratem. Zdecydowanie bawiłam się z nim i z jego
kolegami lepiej. Dziewczyny nie chciały grać w palanta, wspinać się na drzewa
albo… kraść czereśni z działki pewnej pani, która biegała za szabrownikami i groziła
im grabiami. Jednak z czasem, kiedy stawałam się nastolatką koleżanki były nieco
bardziej potrzebne, łatwiej się z nimi podobno dogadać. Podobno. Jeśli o mnie chodzi,
wciąż nie za bardzo udawało mi się tolerować otaczające mnie dziewczęta, które
raczej zajmowały się obgadywaniem jedna drugiej niż zawieraniem prawdziwych
przyjaźni. Jednak nie byłam tak do końca sama. Nie miewałam koleżanek – raczej znajome.
Naprawdę mogłam nazwać większość dziewczyn znajomymi, a nie koleżankami z klasy.
Miewałam jednak przyjaciółki. Na. jest przyjaciółką jeszcze z piaskownicy, O.
przyjaciółką ze szkoły podstawowej, a Ni. bardzo dobrą koleżanką z gimnazjum.
Udało nam się pod koniec zeszłego roku zgrać razem we cztery i wiecie co?
Faktycznie – stado kolegów z technikum informatycznego, do którego chodziłam (w
klasie ja i Na. byłyśmy jedynymi dziewczynami) nie jest w stanie oddać klimatu
jakie mają nasze spotkania we cztery. Polecam nie bać się zrobić pierwszego
korku i napisać do osób, które kiedyś były dla nas bardzo ważne, ale nagle
kontakt się urwał. My we cztery chodziłyśmy razem do gimnazjum, dobrze się
dogadywałyśmy, ale potem każda poszła w swoją stronę albo spotykałyśmy się
raczej stałymi parami O.+Ni., O.+ja, Na.+ja. Nigdy inaczej. Dziś umawianie się na wspólną gorącą czekoladę albo po prostu na
wieczór dzięki facebookowi nie jest niezwykle trudny, choć każda z nas pracuje gdzie indziej, a
dwie z nas studiują w innych miastach. Jednak prawdą jest, że muszą chcieć wszystkie. Szczerze powiedziawszy, zawsze chciałam mieć taką zaufaną ekipę. Żebym jednak nie zapeszyła. Tfu!
O., Na., Ni., !-nochi Time skip, my jako piętnastolatki i... o ponad 7 lat starsze |
Ni., !-nochi, O., Na. Nasze pierwsze wspólne spotkanie po latach... |
Ni., O., Na., !-nochi ...nazwane wieczorem STAROpanieńskim |
O., Na., !-nochi, Ni. Spotkanie mikołajkowe |
Leży: Na., stoi: !-nochi, za aparetm: O. Śnieg, orzełek i zegar słoneczny |
O., Na., !-nochi, Ni. Zimne ognie! Bez okazji... O. pomyślała, że będzie fajnie |
O., !-nochi, Ni., za aparatem: Na. Zakochałyśmy się w tym, dekoracyjnym jedynie, kąciku restauracji |
!-nochi, Na. Przygotowania do Andrzejek. Nad prawą ręką Na. można się dopatrzyć naszej fotografii grupowej ze studniówki |
________________________________
Pomóż sobie - miej przyjaciół!
Ja sobie nie wyobrażam życia bez swojej przyjaciółki, siostry właściwie, od czasów gimnazjalnych nigdy nie otworzyłam serca tak szeroko jak dla niej.
OdpowiedzUsuńMi się wydaje,że są takie szczere przyjaźnie, które są splecione wspólnymi doświadczeniami i przeżyciami, i nawet jeśli jakiś huragan przejdzie po drodze, to fundamenty zostaną nienaruszone.
Pozdrawiam!
W sumie się z Tobą zgadzam. W końcu żadna z nas nie rozstała się z resztą dlatego, że coś złego zrobiła. Tak wyszło. :)
UsuńFajna ekipa, nie ma co;) Widać, że jesteście zgrane;) Ja też mam znajomych troszkę porozrzucanych, ale od święta udaje nam się zorganizować wspólne spotkanie. Ważne, żeby kontakt utrzymać, bo po co zaniedbywać coś, co jest naprawdę fajną relacją?
OdpowiedzUsuńZ tym zgraniem to bywa różnie przez różnice w grafikach, planach itp. Ale jak już jesteśmy razem, to faktycznie - zgrane. :)
Usuńa skąd jesteś? Bo może na tyle blisko by móc wyciągnąć mnie na huśtawki? ;)
OdpowiedzUsuńJa też zawsze miałam więcej kolegów. W sumie zostało tak do dziś ;)
Zazdroszczę przyjaciółek. Ja ostatnio stwierdziłam, że żadnej ze znajomości którą zawarłam wciągu ostatnich 5 lat nie mogę nazwać przyjaźnią i że pozory mylą.
Okolice Szczecina. )
UsuńNo cóż takie życie. Znam to doskonale. Dlatego uważam, że prawdziwe przyjaźnie już się zawierało dawno temu. Teraz trzeba tylko dbać o to, aby pozostały.
to nie tak daleko bo ja Słupsk/Koszalin ;)
UsuńO proszę, a ja gdyby nie zajęcia, 23 marca otarłabym się o Słupsk. Narzeczony jedzie i chciałam się zabrać z nim, aby zwiedzić miasto kiedy on będzie załatwiał swoje sprawy, ale niestety - z zasady nie opuszczam zajęć. W ciągu trzech lat zrobiłam to tylko raz, kiedy miałam 40 stopni gorączki. I faktycznie i tak bym poszła, gdyby nie stała przede mną wizja obowiązku stawienia się na praktyki następnego dnia. :)
Usuńto jeśli kiedyś w końcu zawitasz do mojego miasta daj znać ;)
UsuńFajnie, że udało Wam się odnowić stare znajomości ;)
OdpowiedzUsuńJa miałam to samo, w sumie nadal mam :). Moi najlepsi przyjaciele to faceci, nigdy nie mogłam się tak dobrze dogadać z dziewczynami, jak z facetami. Nie żałuję tego, nie brakuje mi też niczego, jeśli chodzi o przyjaźń. Facet, wbrew pozorom, może zastąpić kobietę :D. Naprawdę :). W liceum poznałam niesamowite trzy dziewczyny, szczerze je uwielbiam, z jedną jestem na dobrej drodze do przyjaźni, ale właśnie nie wiem, ile to wytrzyma, czy wytrzyma odległość, na jaką niedługą będziemy skazani, bo każdy z nas pójdzie w swoją własną drogę ;)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku faceci wydawali się bardzo dziecinni w tamtym okresie. Poza tym mieli tendencję do spotykania się raczej na stopie dziewczyna-chłopak, a nie przyjaciel-przyjaciółka. O chłopakach z klasy w szkole średniej nie mogę tego powiedzieć - nieraz to była istna dzicz, ale też w dziecinnym tego słowa znaczeniu. Mimo to wierzę w przyjaźń damsko-męską. Mam jednego przyjaciela i dwóch bardzo dobrych kolegów. :)
UsuńJa miałam kontakt w większości ze starszymi ode mnie, więc z reguły, wydawali mi się dojrzali. Ja powoli przestaję wierzyć w przyjaźń dwóch kobiet.
UsuńO proszę, z tym się jeszcze nie spotkałam, ale rozumiem. Często przyjaźń kobiet uważana jest za ukrytą rywalizację.
UsuńWiesz, w sumie sama również nie miałam jakoś specjalnie przyjaciół, jednak nigdy mi to nie przeszkadzało. Chyba jestem typem samotnika, bo ostatnio mam dość nawet obecności mojego chłopaka. Ale no, zawsze ciężko mi było znaleźć kogoś, komu mogłabym zaufać, a jak już zaufałam, to się zawiodłam. Ale wy widać że świetnie się razem czujecie! :D
OdpowiedzUsuńTaką masz osobowość. Ale jak chłopak przeszkadza to trochę kiepsko... ;/
UsuńZazdroszczę, sama posiadałam fajną, zgraną ekipę dopiero na studiach, niestety już po ekipie :(
OdpowiedzUsuńNominowałam Cie do Liebster Blog :)
http://mouse-must-die.blogspot.com/2013/03/nominacje.html
Zasadniczo od jakiegoś czasu uważam, że studia, to za późno na zawieranie przyjaźni. Te prawdziwe zawiązują się w piaskownicy albo w podstawówce. Potem już jesteśmy bardziej nieufni, mniej się przywiązujemy.
UsuńPodobają mi się te fotografie, bo nie są to jakieś pozowane przesadnie sweet focie, ale na większości po prostu stanowicie roześmiane wariatki. I to jest fajne!
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zadawanie się z chłopcami.. cóż, też to lubiłam. Oni mogli się pokłócić, pobić, a za chwilę podać sobie rękę na zgodę bez zgrzytów czy późniejszych zemst. Dziewczyny natomiast lubią spiskować (nie wiem czemu?!)Nawet gdy się pogodzą, nigdy nie wiadomo co może stać się potem (wylanie miski zupy na głowę w stołówce przez przypadek). Obgadywanie? Brzydzę się tym do tej pory.Jeśli kogoś nie lubię, to się z nim nie zadaję. Jeśli mam coś do niego, to albo mu to powiem, albo zmienię towarzystwo.
Kurcze, dobrze, że ja również mam moje własne wariatki :) Jedna z nich to dziewczyna, którą znam od przedszkola.
Pozdrawiam!
P.S Sorki za opóźnienia, ale zabrakło mi internetu (podejrzewam, że facet, który mi go podłączył robi to celowo, żebym przychodziła do jego biura- w poniedziałek pójdę mu nawbijać :P)
Te przyjaźnie od najmłodszych lat są najbardziej trwałe i najbardziej wartościowe. Największa zołza jest dla swojej przyjaciółki z piaskownicy najlepszą na świecie osobą - to już jak rodzina: tolerowanie siebie pod każdym względem.
UsuńKobiety faktycznie bywają zazdrosne i zawistne. Często przyjaźń łączy się z rywalizacją, ale cieszę się, że ja nie rywalizuję z moimi. Choć ich sukcesy motywują mnie do działania, bo też chcę się im czymś pochwalić. :) To takie zdrowe dopingowanie siebie nawzajem.
Nie musisz przepraszać za opóźnienia. A widać że i faceci lubią spiskować. ;) To nie jest cecha tylko pań.
Jejku, dziękuję. Taka wiosna w serduszku, to strasznie by się przydała. A ta za oknem, też niesamowicie by pomogła. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się zatem. ;)
Usuńfajne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńja też cierpiałam na brak koleżanek :D
Życzę wytrwałości, bo żeby utrzymać tak dobre relacje z innymi mimo wszystko potrzeba siły i chęci. :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza w dorosłym życiu, kiedy po prostu trudniej to wszystko technicznie poukładać.
UsuńWidzę, że miałyśmy podobne preferencje zabaw w dzieciństwie :) :)
OdpowiedzUsuńsuper masz dziewczyny! ja mam przyjaciółkę od zawsze, ale nie ze szkoły, więc nigdy nie spędzałyśmy razem zbyt dużo czasu. rzeczywiście, nigdy za bardzo nei trzymałam się z paczką dziewczyn, ale teraz mam kilka super koleżanek, jesteśmy wszystkie blisko :) rodzeństwo czasem nie wystarcza do powierzenia wszystkich sekretów i rewelacji :D
OdpowiedzUsuńTaaak, zresztą rodzeństwo miewa tendencję do takiej reakcji na prawdziwą informacyjną bombę:
Usuńhttp://demotywatory.pl/3887933/Doprawdy
Fakt, niestety nie posiadam przyjaciółek z podstawówki ani piaskownicy bo wolałam bawić się z chłopcami ;) za to mam dwóch przyjaciół od lat, poznanych poza szkołą, płci właśnie męskiej :)
OdpowiedzUsuńJa też nieco zaniedbuję przez śmierć laptopa, ale staram się w miarę nadrabiać ;)
Ja właśnie wyjątkowo mam jedną przyjaciółkę, bo mieszkam od zawsze w bloku, który jest odgrodzony. Mamy własne podwórko. To pozwoliło nam tworzyć podczas zabaw niezwykle rodzinną atmosferę: nie było podziału. 18-latkowie bawili się w chowanego z 8-latkami. Klimat był niesamowity. Dziewczęta też były, ale do pewnego czasu raczej wolałam bawić się z chłopcami. Jednak nie było tak, że nie miewałam koleżanek. Były gdzieś tam, kiedy łączyliśmy jakieś zabawy.
UsuńFajnie mieć taką ekipę. Ja w sumie i nie mam, i mam. Nie mam takiej na spontaniczne wieczory, bo każda ma rodzinę, dzieci, trzeba czas zorganizować i takie tam. Ale mam taką, z którą do teatru, na balet, na koncert, do kina - nie jest to stała ekipa, ale zawsze ktoś się znajdzie.
OdpowiedzUsuńI przyjaciółkę mam od dziesięciu lat tą samą, i dobrze mi z tym, choć daleko od siebie mieszkamy.
My również musimy się umawiać na długo przed. Zdarza się, że na ostatnią chwilę któraś się wykruszy, bo wypadną jej nadgodziny czy kolokwium. Ale udaje się we czwórkę czasem spotkać.
UsuńP.S. Oba komentarze się dodały, ale nie miałam czasu opublikować. :)
Wiadomo, zwłaszcza po skończeniu szkoły średniej każdy zaczyna mieć swoje życie, niekoniecznie kompatybilne z naszym. Ale dobrze, że Wam się udaje. Oby jak najdłużej.
UsuńFajnie mieć ludzi, którym można zaufać i z którymi można się posmiać :) Skarb.
OdpowiedzUsuńfajną masz ekipę! Życzę, żeby się jeszcze długo trzymała! :D
OdpowiedzUsuńDobrze jest mieć swoją ekipę. :) Czasem nie potrzeba więcej do szczęścia.
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia. :) Przyjaźń jest ważna, trudno znaleźć osoby, którym na prawdę można zaufać i porozmawiać szczerze, bez tajemnic. :)
OdpowiedzUsuńZ tajemnicami bywa różnie. Przynajmniej ja mam tak, że nie odczuwam potrzeby mówienia wszystkiego. :) Jednak faktycznie: czasem to pomaga.
UsuńJa też nie mówię wszystkiego, warto czasem zachować coś dla siebie.:) Czasem pomaga, ale jak się powie niewłaściwej osobie, to można sobie zaszkodzić.:P
UsuńJa też nie miewałam koleżanek - wolałam zdecydowanie bardziej kolegów. u nich nie było obgadywania etc, tak jak wspomniałaś w notce. Jednak w końcu przychodzi taki czas, że i koleżanki sie przydadzą :)
OdpowiedzUsuńMój problem tkwi w tym, że jeżeli systematycznie chodzę do szkoły to jestem w stanie tą matmę w miarę zrozumieć, ale przez to że często nie potrafię podnieść się z łóżka mam ogromne zaległości. Tak jak na semestr miałam 2/3, tak teraz mam słabe 2. Wątpię że nadrobię bo no serio nie daję rady...:(
OdpowiedzUsuńtez mialam kiedys taki "pobyt zdrowotny" w gorach o.O ogolnie nie przepadam za gorami i sniegiem, toleruje je tylko jako podklad pod narty :D
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja ^^ przygarnęłabym wszystkie, ale... cóż... cena ;/ :(
OdpowiedzUsuńZa to buszując po necie znalazłam to:
http://kamarza.deviantart.com/gallery/40918250
I naprawdę pokłon w stronę wykonującej, która jest Polką :) zawsze to jakaś alternatywa dla BJD ;)
Królik na drugiej podstronie jest przerażający ;P
Faktycznie fajne, ale trzeba przyznać, że to nie to samo co oryginał. Rzeczywiście, królik niezwykły. ;)
Usuńej, brzmi super! podejmujesz realne postanowienia i je reralizujesz :) zazdroszczę full organizacji. ta zumba brzmi ciekawie, a zaprzestanie obżerania się przydałoby się i mi :D
OdpowiedzUsuńwiesz co, ja kompletnie nie potrafiłam malować "z natury", w szkole się nauczyłam :) na szczęście udało mi się dostać, jestem na projektowaniu wnętrz i bardzo mi się podoba. może weźmiesz to kiedyś jako drugi kierunek? albo pójdziesz na jakiś kurs? nie warto rezygnować z marzeń ;)
trzymam kciuki!
pozdrawiam :)
No, mam nadzieję że sobie poradzę. Dziękuję za wsparcie! <3
OdpowiedzUsuńFakt, niestety nie to samo, ale widziałam zdjęcia na których są do dolfie bardzo upodobnione. Mają szklane oczy wstawione i przyprawione rzęsy. Może, ze względu na ich twarze, bo barbie w tej wersji jakoś nie widzę ;)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem dollfie są bardziej stylizowane na słodkie postacie z anime albo gotyckie fantasy. Natomiast Kamarza uderza w coś mocniejszego. Lalczki mają wyraziste twarze, jakby pozapadane policzki i są bardziej hmm... ani to gotyckie, ani j-rockowe. :D Sama nie wiem. To jakiś rodzaj eklektyzmu chyba. ^^
Usuńrzeczywiście, do projektowania wnętrz trzeba mieć predyspozycje, wyobraźnię, umiejętność rysowania... i Ty to wszystko masz! jasne, to nie jest kierunek dla każdego, ale jeśli się tym interesujesz, to już 3/4 sukcesu :) do portfolio trzeba zrobić parę rysunków a potem faktycznie stworzyć coś samemu, ale to nie jest taki hardkor. W końcu tam masz się dopiero tego UCZYĆ, sprawdzają, czy się nadajesz, a nie czy jesteś już wykształconym projektantem.
OdpowiedzUsuńZumby chyba nie będę trenować, wolę aerobik i stepy :) podobnie rozciąga i ćwiczy mięśnie, a u mnie po prostu słabo z wyczuciem rytmu czasem :D
pozdrawiam!
Kamarza robi specyficzne monstery ;) takie typowo na sprzedaż, dla kolekcjonerów. A tutaj mamy już inną bajkę :
OdpowiedzUsuńhttp://roguelively.deviantart.com/gallery/ ^^
Heey!
OdpowiedzUsuńJa też staram się nie konkurować. Tzn konkuruję tylko z tymi, których chcę pokonać, a moi najbliżsi nie są takimi osobami- im chcę dorównać a nie być lepsza ;) Oczekuję tego również od nich, co było przyczyną końca niektórych znajomości (mieszkałam z dziewczyną, która robiła dosłownie wszystko to co ja i jak ja, począwszy od moich ubrań do facetów...)
fajne zdjęcia, takie pozytywne :p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :))
U mnie w rodzinie każda kobieta zawsze miała więcej kolegów niż koleżanek... i od zawsze lepiej się dogadywałam z facetami niż z kobietami... i może też dlatego większość moich przyjaźni z facetami przetrwało, a z kobietami mniej:)
OdpowiedzUsuńJednak choć została mi przyjaciółka jedna taka prawdziwa i szczera (Gąska) to nie wymieniłabym jej za żadne skarby świata!:)